FAK of The Year – Lipiec
Lipcowa nominacja do nagrody FAK of The Year trafia do Family Fish – Figurki Rybne. Za to, że producentowi chyba coś się pomyliło jeśli chodzi o własne produkty.
Na opakowaniu ślicznie uśmiechnięte dzieci, cudne info o “naturalnym smaku” i braku syfu – ok.
Niestety prostego surowca rybnego jakim jest filet – zabrakło. Dzieci dostaną 65% farszu rybnego, z którego to 80% stanowią mechanicznie odkostnione produkty rybołówstwa (tu mielone mięso z plamiaka). Plus panier oczywiście.
Jasne – nie ma co siać paniki – ryba to ryba. Ale ciekawe jest, że firma ma w portfolio piękne paluszki z fileta – w składzie 65% fileta jak Bóg przykazał, proste opakowanie i super! Ale dla dzieci niestety fileta zabrakło.
Tak, cena jest inna – niższa o ok 1.5-2pln. Czasem mielone jest tańsze od fileta. I wiadomo, że wymyślne kształty łatwiej zrobić z papki, a najlepiej z pasztetu ale kurde czy rzeczywiście o kształty tu chodzi czy raczej o to, żeby dzieciak zjadł w końcu tę cholerną rybę? Przecież kształt kotleta można dobrać pod rodzaj ryby. Inni producenci jakoś dają radę.
Kurczę, mnie się zawsze wydawało, że jak coś jest dla dzieci – a zarówno kształt jak i foto na opakowaniu sugeruje, że jest to produkt dla dzieci – to musi być top of the top.
Ale nie.
Niestety wielu producentów przeróżnych produktów dla dzieci (np. nabiału, płatków) ma totalnie w dupie jakiekolwiek zalecenia czy wytyczne. Z resztą wystarczy spojrzeć na FAK of The Year z poprzednich miesięcy (kliknij tu). Ba! U niektórych producentów zdarza się syf do tego stopnia, że proszę rodziców aby omijali półki z jedzeniem dla dzieci bardzo szerokim łukiem.
Przyznam, że %$&* mnie trafia, jak widzę takie sytuacje i mam zamiar po kolei obnażać tę idiotyczną HIPOKRYZJĘ wszechobecną w produktach dla dzieci. Bo jeśli dorośli dostają jedzenie, a dzieci popłuczyny albo przesłodzony syf, jest to żenująca hipokryzja – nazywajmy rzeczy po imieniu.
Gwoli ścisłości, tu powinien znaleźć się równolegle ten produkt, który dla mnie ma również dramatyczny skład:
A wracając, w tajemnicy powiem, że jak rodzic sam je ryby, to od małego proponuje też rybę dziecku. A jak się dziecko od małego nauczy albo jak się nie nauczy ale latami obserwuje jedzenie ryby w domu, to zwykle w końcu samo zacznie jeść. Ciężko jest wyskoczyć młodemu nagle z rybą – bo się okazało, że zdrowa – jak nigdy nie obserwował ryb w domu. To trochę jak lądowanie ufo na talerzu.
Dodatkowo nie polecam podawać dzieciom panierowanych gotowców. Jeśli dziecko jest zbyt małe i nie pogryzie fileta, to z pewnością nie jest w wieku odpowiednim do zjedzenia panierowanych, przetworzonych produktów. Warto kupować tłuste ryby morskie – ich mięso bogate jest w cenne kwasy tłuszczowe niezbędne w rozwoju dziecka, a dodatkowo konsystencja jest na tyle odpowiednia, że można śmiało wmiksować kawałek w dowolny obiadek. RAZ W TYGODNIU.
W przypadku miłości do panierowanych produktów – nigdy nie polecam ich jako standard. Jako urozmaicenie, rzadkość na stole – ok. Ale na pewno nie w nagrodę czy jako niesamowity rarytas.
No bo umówmy się, nie ma co robić z produktów zawierających minimum 35% smażonego pszennego paniera “rarytasów”, prawda?
Kategorie: Dzieci, FAK of The Year, Porównanie
Kategorie: Dzieci, FAK of The Year, Porównanie